Kawiarnie w PRL miały pod górkę. Funkcjonowanie takich lokali utrudniali znacznie urzędnicy, upaństwowienie, nielogiczne przepisy, nieprzyjazne wymogi, niedobory produktów, a potem ścisła reglamentacja. Klienci również nie mieli łatwego życia. Dziewczyny do wzięcia (i ich absztyfikanci) mogli posiedzieć dłużej w kawiarni jedynie pod jednym warunkiem - że zamówią wystarczająco dużo.

Dlatego chłopaki zdecydowali się wziąć tytułowym dziewczynom po dwa kremy sułtańskie "na głowę". Jak to się skończyło, wiedzą ci, którzy oglądali film. Zaklęte rewiry Janusza Majewskiego również dobrze obrazują temat gastronomii - co prawda akcja toczy się w latach 30., ale wiele analogii jest wciąż aktualnych.

Zobacz także:

Jakie zwyczaje panowały w kawiarniach w PRL?

Rzadko można było w takiej kawiarni usiąść w ogródku, na świeżym powietrzu - jak dziś praktycznie wszędzie. Kawiarnie w PRL nie miały stolików na zewnątrz, bo kojarzyło się to z burżuazją. Zwyczaj stawiania ogródków z parasolami pojawił się na szeroką skalę dopiero na początku lat 90. Klientela i obsługa patrzyła spod byka również na samotne kobiety - kawoszki. Przerwa na małą czarną, która nie służyła po prostu zjedzeniu obiadu i powrotowi na halę fabryczną, nie przystawała przodownicom pracy.

Na spotkanie towarzyskie do kawiarni w PRL przychodzono w bardziej odświętnych niż na co dzień ubraniach - bo był to sposób na oderwanie się od szarzyzny i rutyny codziennego dnia. W ”Pięknych dwudziestoletnich” Marek Hłasko wspomina, że na wieczorny wypad do kawiarni obowiązywał ścisły dress code: trzeba było mieć krawat i marynarkę.

Design komunistycznych kawiarni również zobowiązywał i starano się, by był nowoczesny. Artyści wymyślali go po kosztach, prowizorycznymi metodami. Wnętrza zdobiono tekturą malowaną farbami olejnymi i kawałkami starych tynków. Elementami wystroju były też rury kanalizacyjne. Taki wystrój panował w kawiarni Manekin, pokazanej w filmie ”Niewinni czarodzieje” Wajdy. 

Wypić można było kawę, ale w przeciwieństwie do współczesnych kaw rzemieślniczych i różnych technik, kawa była jedna: parzona w szklance z koszyczkiem. Poza tym interesowaniem cieszył się też napój z rozcieńczonego wodą soku pomarańczowego. Rzadko kiedy jednak można było dostać coś do picia z lodówki - uważano to za fanaberię.

Zjeść można było poza kremem sułtańskim również wuzetkę, lody, stefankę, lody i galaretkę. Obecnie wachlarz deserów jest praktycznie nieskończony. W kawiarni Czytelnik można było zjeść podobno najlepsze w Warszawie pierogi. Przychodził na nie m.in. Gustaw Holoubek i Tadeusz Konwicki. Zachodził tam też Leopold Tyrmand. 

Nieproszeni goście w kawiarni w PRL

Przez lata problematyczne w kawiarniach w PRL były alkohol i palenie. Aby ograniczyć pijaństwo w kawiarniach, od 1982 r. wprowadzono zasadę prohibicji do godz. 13.00, ale okazała się być ona nieskuteczna. Alkohol kupowano z innych źródeł. Ponadto alkohol był właściwie w smak właścicieli lokali, bo razem z nim obowiązkowo sprzedawano też zakąski, co oznaczało dodatkowy zarobek.

Dla niepalących (choć palili niemal wszyscy) wyznaczono specjalne strefy, ale realizacja tego pomysłu pozostawiała do życzenia. Często był to kącik w tej samej sali, w której siedzieli palacze. Lokale, w których oddzielano drzwiami sale dla palaczy i niepalących były rzadsze. Poza tym niemile byli widziani goście, którzy siedzieli o jednej herbacie czy kawie przez cały dzień. Nawet, jeśli tworzyli cenioną poezję.

Za co barista może współcześnie wyprosić z kawiarni?

Obecnie coraz więcej kawiarni korzysta z tej ostatniej zasady i wyprasza gości, którzy zamawiają jedną kawę, włączają laptopa i spędzają nad nim 6-8 godzin pracy. Już kilka kawiarni w Warszawie wprowadziło strefy bez laptopa, by ograniczyć pracę zdalną i zajmowanie stolika na całe 8 godzin z jednym zamówieniem na paragonie. Trend dopiero się rozwija i zmierza w stronę wydzielania specjalnych stref wg potrzeb zamiast wykluczania klientów.

Zdarza się też, że strefy dla osób korzystających z laptopów są tak ciasne i niewygodne, że mało kto chce z nich korzystać i cisnąć się przy nich ramię w ramię z kimś innym. Niezależnie od czasów, pytanie nie wprost, "czy podać coś jeszcze" każdy bywalec kawiarni powinien zrozumieć jako dolewkę kawy lub zaproszenie do wyjścia.