Kiedy byłam dzieciakiem, mieszkałam w dużym bloku z wielkiej płyty. Pamiętam, jak sąsiedzi z wyższych pięter potrafili wyrzucać odgrzewane ziemniaki przez okno prosto na trawnik pod klatką lub do ogródka. Tak po prostu – bo „nieświeże”. Dla szczurów i myszy była to uczta. A dzieciaki, które bawiły się na podwórku – w tym ja – mogły takim kartoflem dostać w plecy czy głowę. Dziś to już się praktycznie nie zdarza. Na szczęście. Bo nie dość, że to działanie na szkodę mieszkańców i po prostu mało kulturalny zwyczaj, to jeszcze marnowanie jedzenia - a to jest najgorsze.

Dlaczego i kiedy lepiej gotować niż piec ziemniaki?

Zwykło się mówić, że pieczone ziemniaki są smaczniejsze. Sama je uwielbiam i piekę, gdy już kompletnie nie mam pomysłu na obiad czy kolację. Mają chrupiącą skórkę i pachną tak, że aż ślinka cieknie. Ale czasem warto postawić na gotowanie – szczególnie wiosną, gdy kartofelki są młode i wtedy, gdy planujecie je odgrzewać. Ugotowane ziemniaczki, kiedy trochę odleżą, zyskują zupełnie nowe właściwości. I to nie tylko smakowe.

Zobacz także:

Kiedy ziemniaki wystygną, zachodzi w nich naturalny proces. Część skrobi, która zazwyczaj szybko się trawi, przechodzi małą przemianę. Nie trawi się jej potem tak szybko, jak tej w świeżo ugotowanych kartoflach - dlatego takie ziemniaki sycą na dłużej, a jednocześnie wciąż nie są ciężkostrawne. O ile nie okrasisz ich tłuszczykiem i skwarkami. Mają też niższy indeks glikemiczny - ważny dla wielu osób. Właśnie dlatego lepiej je ugotować, schłodzić, a potem wykorzystać ponownie – smak zostaje, a do tego można z nich zrobić smakołyki.

Co dobrego kryje się w odgrzewanych ziemniakach?

Wiem, że niektórzy nadal mają opory przed podgrzewaniem ziemniaków. A to błąd. Odgrzewane ziemniaki mają kilka ukrytych atutów, których próżno szukać w świeżo ugotowanych. Po schłodzeniu i ponownym podgrzaniu część tej zmienionej skrobi zwanej oporną – zostaje w środku. I dobrze. Działa ona trochę jak błonnik – syci na dłużej, a jednocześnie wspiera, jak mówi Katarzyna Bosacka, :"karmi dobre bakterie" w brzuchu. I coś w tym jest. Po zjedzeniu takich ziemniaków brzuch mniej burczy, energia wystarcza na dłużej, a człowiek czuje się po prostu lepiej. Nie traktuj więc odgrzewanych ziemniaków jak odpadku, ale jak sprytną bazę na obiad na drugi dzień.

Co zrobić z wczorajszych ziemniaków?

Odgrzewanie ziemniaków przestaje być koniecznością. To już kulinarny pomysł. Sprytny, oszczędny i z korzyścią dla dobrego samopoczucia. Z odgrzewanych ziemniaków można zrobić znacznie więcej niż tylko klasyczne podsmażone purée z patelni. Masz w lodówce resztki z obiadu? To masz też już podstawę do zrobienia kolejnego obiadu. Nie tylko do zapiekanki pasterskiej (gdzie utłuczone ziemniaki służą za kołderkę dla reszty składników i są zapiekane), ale też na:

  • kotlety ziemniaczane – wystarczy dodać jajko, trochę mąki, może szczypiorek czy podsmażoną cebulkę, formujesz placuszki i na patelnię. Smaczniejsze niż niejeden schabowy.
  • arancini – to nie tylko ryżowe kuleczki. Włosi robią też wersje z ziemniaków – mieszają je z serem, czasem z mięsem, obtaczają w bułce i smażą. Coś pysznego na przekąskę lub kolację.
  • kluski śląskie – idealne, jeśli zostało wam więcej ziemniaków. Do tego odrobina mąki ziemniaczanej i jajko. Gotowe w kwadrans.
  • tortilla de patatas – hiszpańska klasyka. Pokrojone ziemniaki, cebulka, jajka. Wszystko smażone razem na patelni, aż się zrumieni. Świetna na śniadanie.
  • sałatka ziemniaczana – zimne, pokrojone ziemniaki plus czerwona cebula, oliwki, anchois trochę majonezu lub jogurtu albo sos na oliwie, z sokiem z cytryny. Trochę jak w PRL-u, tylko jeszcze smaczniej.