Kasza gryczana uchodzi za jeden z najzdrowszych składników naszej kuchni – jest sycąca, pełna białka i minerałów, pasuje do dań mięsnych i wegetariańskich. Mimo to wiele osób rezygnuje z jej przygotowywania, bo kończy z grudkowatą, rozgotowaną breją, która daleko odbiega od ideału.
Tymczasem sypka kasza gryczana nie musi być opcją tylko dla wtajemniczonych. Okazuje się, że błędy często zaczynają się jeszcze zanim woda zawrze.
Zobacz także:
Co wpływa na to, że kasza gryczana jest sypka?
Choć może się wydawać, że ugotowanie kaszy to nic trudnego – wystarczy wrzucić do garnka, zalać wodą i poczekać – w praktyce jest sporo elementów, które decydują o końcowym efekcie.
- Przede wszystkim liczy się jakość kaszy. Nie każda gryczana jest taka sama – są wersje palone (czyli prażone) i niepalone (białe). Ta pierwsza ma intensywniejszy smak i ciemniejszy kolor, ale też większą tendencję do zachowywania sypkiej struktury. Biała z kolei łatwiej się rozkleja i ma delikatniejszy smak.
- Drugą ważną kwestią jest świeżość produktu. Kasza, która długo leżała w szafce, może chłonąć wodę nierównomiernie. Czasami też już na etapie pakowania trafia się produkt przesadnie rozdrobniony, z pyłem i pokruszonymi ziarnami – a wtedy nawet najlepsza technika gotowania nie pomoże.
- Nie bez znaczenia jest też stosunek wody do kaszy, odpowiednia wielkość garnka i to, czy używamy przykrywki. Często drobne niedopatrzenie – np. za mały garnek albo zbyt mocno bulgocząca woda psują efekt. Woda powinna się tylko delikatnie pyrkać, a kasza mieć przestrzeń, by się równomiernie rozłożyć.
Czego unikać, by kasza się nie kleiła?
Jednym z najczęstszych błędów jest intensywne mieszanie kaszy w trakcie gotowania. Wiele osób robi to odruchowo, sądząc, że dzięki temu nic się nie przypali – a tymczasem właśnie przez to zaczyna się kleić. A to uszkadza ziarna, a uwolniona skrobia zaczyna działać jak klej.
Nie pomoże też wrzucanie jej do zimnej wody. To powoduje, że ziarna pęcznieją nierównomiernie, a do tego mają więcej czasu, by oddać skrobię do płynu.
Na koniec zostało właściwe odparowanie kaszy. Zostawienie jej w garnku bez przykrywki i bez odlania wody sprawia, że para wraca do środka i zmiękcza ziarna. Najlepiej po ugotowaniu zostawić kaszę na kilka minut pod przykryciem, zawiniętą w ręcznik lub ściereczkę, by doszła w cieple, ale już bez nadmiaru wilgoci.
Czy płukanie lub prażenie przed gotowaniem ma sens?
To pytanie pojawia się często, bo metody te budzą mieszane odczucia – jedni uważają je za zbędne, inni nie wyobrażają sobie gotowania bez tych kroków. Prawda jest taka, że zarówno płukanie, jak i prażenie mogą pomóc w uzyskaniu sypkiej kaszy, o ile są dobrze wykonane. Płukanie kaszy to sposób na pozbycie się nadmiaru pyłu i uszkodzonych ziaren. Szczególnie polecane przy kaszach niepalonych.
Z kolei prażenie na sucho (bez tłuszczu) to sposób znany z kuchni naszych babć. Wystarczy wsypać na suchą patelnię lub do garnka i przez kilka minut podgrzewać, co chwilę mieszając, aż poczujecie lekko orzechowy zapach. Dzięki temu kasza się „zamyka”, czyli jej zewnętrzna warstwa zostaje lekko uszczelniona i trudniej chłonie wodę. Jeśli jednak masz bardzo dobrej jakości, paloną kaszę gryczaną, można sobie te kroki darować – ale gdy trafia się produkt niepewnej jakości, warto je włączyć do rutyny.