W tym roku zaskoczył nas wyjątkowo zimny maj, ale to nie tylko problem dla weekendowych grillowiczów. Przede wszystkim martwią się tym rolnicy, ponieważ niskie temperatury wyjątkowo dotkliwie uderzyły w owoce i warzywa.

Szczególnie mocno ucierpiały na tym młode ziemniaki, które na wielu polach po prostu zmarzły. Niestety, konsekwencje tego faktu odczujemy wszyscy, zarówno w sklepach, na targowiskach, jak i przy domowych obiadach.

Zobacz także:

Młode ziemniaki nie mają w tym roku łatwo

Tegoroczne przymrozki zaskoczyły nie tylko ogrodników, ale i doświadczonych rolników. Niekiedy nocami temperatura lokalnie spadała nawet poniżej zera, a ziemia w wielu rejonach Polski pokryła się szronem. Dla młodych ziemniaków, które są wyjątkowo delikatne oznaczało to jedno: przemrożenie. Rośliny, które nie zostały odpowiednio zabezpieczone, nie miały szans z przymrozkami i na wielu plantacjach zmarzły niemal całkowicie.

Najbardziej widoczne skutki przymrozków to uszkodzone liście, ale niestety zniszczenia sięgają także do części podziemnych. W wielu przypadkach uszkodzone zostały kiełki i rozwijające się bulwy. A to oznacza, że całe rzędy młodych ziemniaków nie nadadzą się do zbioru.

Jak to się skończy dla nas?

Rolnicy martwią się, że niektóre pola trzeba będzie wręcz całkowicie zaorać i zacząć całą uprawę od nowa. A jeśli nawet część ziemniaków przetrwała, to ich dojrzewanie będzie mocno opóźnione. Dla nas, zwykłych konsumentów, to po prostu mniej młodych ziemniaków na stole i wyższe rachunki. W sklepach będzie drożej, a na targowiskach wybór może być ograniczony.

Już teraz można zauważyć, że młode ziemniaki pojawiają się na targowiskach rzadziej niż zwykle o tej porze, a te, które są dostępne, pochodzą głównie z importu i kosztują nawet 10–12 zł za kilogram. Krajowych ziemniaków jest natomiast jak na lekarstwo.

Jak rolnicy próbują ratować sytuację?

Nie jednak wszyscy zostali z przysłowiowym niczym. Rolnicy, którzy zainwestowali w osłony, agrowłókniny lub mieli możliwość zraszania pól przed przymrozkami, mieli znacznie więcej szczęścia. Nawet niewielkie zabezpieczenia termiczne mogły uratować plony. Ale to rozwiązania drogie i małe gospodarstwa często nie mają takich możliwości.

Niektórzy rolnicy próbują ratować rośliny regeneracyjnymi opryskami, które mają pobudzić wzrost i zminimalizować skutki mrozu. Ale nikt nie daje gwarancji, że te zabiegi przyniosą efekty. W wielu przypadkach zostaje jedynie liczyć na łaskawość pogody i nadzieję, że ciepłe dni przyspieszą regenerację roślin. A w konsekwencji klientom tańszy produkt na targu.